O tym jak zmieniło się nasze podejście do wnętrz. Rozmowa z projektantką Mają Ganszyniec
Po co sięgamy tworząc własną przestrzeń? Jakie materiały wybieramy, a jakich unikamy? O naszych wyborach i tym, jak zmieniły się w ciągu ostatnich lat porozmawialiśmy z projektantką Mają Ganszyniec, współpracującą przy projektach z IKEA.
Maja Ganszyniec: Obecnie widzimy ogromną różnicę w podejściu ludzi, którzy w tym momencie pracują nad projektem swojego domu lub mieszkania, w porównaniu do tego jak wyglądało to kilka lat temu. Oczywiście widać to w meblach. Jednak zmiana ta jest także bardzo wyraźna na przykładzie marketów budowlanych. Co prawda pracujemy w warstwie rzeczy, ale obserwuję od dłuższego czasu w tej kwestii bardzo duże zmiany i traktuję je na plus. Przykładowo wyobraźmy sobie wizytę w dużym sklepie, który oferuje materiały do wykończenia wnętrz. Jeszcze parę lat temu przejście alejką z panelami podłogowymi w dowolnym markecie wiązało się z oczopląsem, panele były w każdym kolorze, z jakimiś fantazyjnymi nadrukami, czy nawet imitującymi dżinsy. Było tam mnóstwo rzeczy, które przyprawiały mnie o palpitacje serca, ale to wynikało trochę z tego, na jakim etapie jeszcze niedawno był nasz rynek.
Był to etap odkrywania – tak bym to nazwała. Mieliśmy ogromny niedosyt przez wiele lat. Towarzyszył temu też etap takiego żarłocznego pochłaniania wszystkich nowinek, nowości, trendzików, trendów – niekoniecznie w sposób świadomy, odpowiadający naszym potrzebom czy gustom. Bo jednak świadomość estetyczna buduje się w społeczeństwie przez lata, a nawet pokolenia. My, jako Polacy, wiele rzeczy przez te 30 lat nadrabiamy w tempie dość przyśpieszonym. Dzisiaj zdecydowanie widzimy, że wchodzimy w bardziej dojrzałą fazę rozpoznawania ponadczasowych wzorów oraz klasyki. W tym momencie mamy 50 wariantów dębowych podłóg, które są przecież tradycyjne dla naszego regionu. W ofercie są deski z różnym poziomem usłojenia, o różnych odcieniach i szerokościach lamelek. Ale to już nie jest dąb z przecierką dżinsową, tylko jest to dąb klasyczny, rustykalny, bielony itd. Czyli to szaleństwo odbywa się w ramach klasycznego wzoru tak samo jest z urządzaniem wnętrz. Mnie to bardzo cieszy, bo to oznacza, że te wybierane przez nas rzeczy będą trwalsze, zwłaszcza te, które kładzie się raz na 20 lat jak podłoga czy z których możemy korzystać wiele lat, np. szafa. Nie będą wymagały częstych zmian, co jest bardzo dobrym znakiem. Oznacza, to że rynek nam dojrzewa.
Stołek VILTO projektu Mai Ganszyniec dla IKEA
Gdy wchodzimy do wnętrza, które zostało urządzone w latach 30. – widzimy białe ściany, dębową podłogę w jodełkę oraz białe ramy okienne. Co ciekawe, ta klasyczna rama wytrzymała ostatnie 90 lat. Mimo tego, gdy do takiego mieszkania wprowadzamy się dzisiaj – po 90 latach od wybudowaniu tego budynku, wnosimy do niego styl drugiej dekady XXI wieku.
Polska odzyskała dostęp do wolnego rynku w latach 90, natomiast na świecie trendy z tamtych lat to były właśnie trendy lat 90, które u nas stały się u nas standardem i zostały z nami przez kolejne 3 dziesięciolecia. I dopiero stosunkowo niedawno wyedukowaliśmy się na tyle i opatrzyliśmy się na tyle z rzeczami, aby coś zmienić. Warto jednak zaznaczyć, że odnawianie i poprawianie klasyków jest naturalnym procesem. Przykładowo ja chętnie spędzam czas we wnętrzu z lat 30, które nadal jest bardzo aktualne, bo rzeczy ponadczasowe są po prostu ponadczasowe.
Jeżeli chodzi już nie o te z perspektywy ostatniego stulecia, ale ostatniego dziesięciolecia, to w zasadzie odchodzimy od minimalizmu, który był bardzo popularny w latach dwutysięcznych. Obserwowaliśmy go zwłaszcza w kuchniach, które musiały być sterylne i tak naprawdę to właśnie kuchnie jako pierwsze otworzyły się na bardziej eklektyczne, swobodne podejście. W tym momencie widzimy swobodę w meblowaniu, którą bardzo lubię: ten eklektyzm stylów, łączenie starego z nowym, kolorów i materiałów oraz przede wszystkim luz. To właśnie ten luz jest dla mnie najciekawszy. To jest to, co się widzi obecnie w trendach, ale też to, na co pozwalają sobie zarówno sami klienci, jak i rynek.
Stolik TOMMARYD projektu Mai Ganszyniec dla IKEA
Luz, który jest tworzony świadomie, buduje bardzo fajne, ciepłe i domowe środowisko oraz sprawia, że w domu się po prostu lepiej mieszka.
Z drugiej strony, widzimy też potrzebę czyszczenia wnętrz z rzeczy niepotrzebnych, ale jest to raczej kwestia dbania o przestrzeń i nie wydaje mi się tak naprawdę, żeby miało to coś wspólnego z trendami. Żyjemy w czasach nadmiaru, więc z tym nadmiarem musimy sobie poradzić, dlatego uważam że minimalizm pewnie zacznie wracać, ale na razie jesteśmy u szczytu takiego bardzo swobodnego dążenia do wielowymiarowych i bogatych wnętrz.
Sofa ÄPPLARYD projektu Mai Ganszyniec dla IKEA
Osobiście zaczynam zawsze od kontekstu, bo inaczej podchodziłabym do wnętrza mieszkania w starej kamienicy, a zupełnie inaczej do mieszkania w nowym budownictwie. Są to wnętrza inne w proporcjach, okna są inne. Materiały także się różnią. Generalnie chodzi przede wszystkim o proporcje.
W starych wnętrzach mamy parkiet w jodełkę, w nowym budownictwie mamy albo ceramikę, albo szersze, proste deski. W zależności od tego jaka jest architektura, to potem zupełnie naturalnym i ważnym jest dla mnie, żeby w zależności od tego jaka jest architektura, konsekwentnie wykańczać wnętrza. Boli mnie, gdy ktoś kupuje mieszkanie w stuletniej kamienicy w Warszawie i pierwsze co robi, to skuwa stiuki, a tak się czasem zdarza. Rozumiem jednak, że każdy ma swoje potrzeby. Natomiast nie rozumiem, dlaczego taka osoba nie wybrała nowoczesnego mieszkania w apartamentowcu, których jest pod dostatkiem. Z drugiej strony tworzenie francuskiego wnętrza w nowej deweloperce też może być fajne i satysfakcjonujące dla mieszkańców, ale jest to zabieg, który tworzy niezgodność kontekstów. Pamiętajmy jednak, że ile ludzi, tyle mikro wszechświatów. Najważniejsze jest więc, aby każdy żył w zgodzie ze sobą i czuł się dobrze w swoim domu.
Myślę, że nie da się odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ jesteśmy bardzo zróżnicowanym społeczeństwem jeżeli chodzi o gusta, zasobność portfelów i świadomość. Na pewno jest ogromna grupa klientów, która wybiera produkty ze względu na cenę i tutaj można trafić bardzo dobrze lub bardzo niedobrze. Można natrafić na rzeczy w przyjaznej cenie, które są jakościowe i odpowiedzialnie wyprodukowane. W tej grupie znajdują się niestety często materiały, które są zupełnie niesprawdzone i słabsze jakościowo. Chociaż tak naprawdę materiały bez odpowiednich atestów potrafią zdarzyć się w wysokim segmencie cenowym, to jest to na pewno rzadsza sytuacja. Podsumowując, w każdym segmencie rynku mamy producentów bardziej i mniej odpowiedzialnych, oraz grupę bardziej i mniej wymagających klientów. Każdy ma jakieś preferencje, a przy tym indywidualne możliwości finansowe. To złożony obraz.
Bardzo lubię materiały naturalne. Siedzę przy drewnianym krześle i drewnianym stole, które stoją na drewnianej podłodze. Są tu 80-letnie drewniane okna, stare szyby. Ale to są moje preferencje. A jednocześnie czasami zajmuje się projektami z materiałów z odzysku, np. z recyklingowego plastiku. Wydaje mi się, że taki podział, który jeszcze do niedawna był bardzo prosty i klarowny, czyli drewno jest dobre, a plastik – zły, zupełnie już przestaję mieć rację bytu. W tym momencie, jeżeli korzystamy np. z drewnianego stołu to jesteśmy w stanie go po jakimś czasie użytkowania przeszlifować, miejsca podniszczone zaolejować, naprawić, to wiemy, że ten naturalny surowiec jest właściwie użyty. Cieszymy się jego widokiem, jest piękny i trwały. Kulturowo jesteśmy też nauczeni szanować i doceniać drewno. Używanie jednak go jako materiału konstrukcyjnego, który potem oklejamy pianką poliuretanową, może już w tych latach i przede wszystkim w obecnej sytuacji klimatycznej, nie powinno być popularne. W związku z tym szukamy alternatyw i coraz częściej udaje nam się tworzyć produkty, które w częściach konstrukcyjnych nie korzystają z elementów drewnianych, tylko z tych pochodzących z recyklingu. W tym kontekście plastik jest wspaniały. Bo dzięki temu jesteśmy w stanie wyprodukować produkt w sposób cyrkularny, z szacunkiem dla środowiska naturalnego. Myślę, że żyjemy w czasach, kiedy rozwiązania i odpowiedzi jednowymiarowe przestają mieć rację bytu.
Krzesło RÖNNINGE projektu Mai Ganszyniec dla IKEA
Na pewno pandemia zmieniła wiele rzeczy. W budżecie domowym ta sama część jest przeznaczona na remonty i wakacje. W czasie lockdownu podróże były absolutnie wyłączone i przez to byliśmy zmuszeni rozejrzeć się dokoła. I może właśnie wtedy pierwszy raz od wielu lat, a byś może pierwszy raz świadomie – zobaczyliśmy jak żyjemy: jak i w czym mieszkamy, jakie mamy meble. To, że mieliśmy więcej czasu na zajęcie się przestrzenią domu i jednocześnie łatwy dostęp do ciekawych wzorów i do wiedzy – niezależnie od tego czy jest to Pinterest, czy też Instagram, a może gazety wnętrzarskie – sprawiło, że ludzie szukając nowych rozwiązań co do urządzania wnętrz, patrzą już na inne rzeczy, niż te, na które zwracali uwagę kiedyś. Ta zmiana i dojrzałość wyboru jest jednym z pozytywnych aspektów, a pandemia z pewnością przyśpieszyła ten proces dojrzewania do klasyki.